Jacek Woźniak - University of Ljubljana (Słowenia)

Swoją relację zacznę może od tego, że odbyłem semestr studiów w Słowenii, a nie na Słowacji. To zasadnicza różnica. Słowacja leży między Polską a Węgrami, a Słowenia między Włochami a Chorwacją. Piszę o tym z uwagi na fakt, że tysiące razy musiałem to szczegółowo wyjaśniać. Z racji swojego położenia, w Słowenii jest ciepło. Nie są to tropiki, ale te kilka stopni więcej niż w Polsce w zupełności wystarcza. Kraj jest mały, wielkości około półtora naszego województwa, ale bardzo malowniczy. Sporą jego część zajmują Alpy, nienajwyższe, ale i tak większe od naszych Tatr, więc jest gdzie się wspinać i jest po czym chodzić, a zimą jest gdzie zjeżdżać na nartach. Słowenia ma również dostęp do Adriatyku, więc fani morskich kąpieli będą w siódmym niebie. Kraj ten jest również doskonałym miejscem wypadowym do zwiedzania Chorwacji i północnych Włoch. Przykładowe odległości od stolicy: Zagrzeb - 140 km, Triest – 70 km, Wenecja - 250 km. Językiem urzędowym Słowenii jest język słoweński, który mimo podobieństw do polskiego jest dość trudny. Ambitnym wyjaśniam od razu, że w ciągu jednego semestru się go nie nauczą. Na szczęście absolutnie wszyscy rozmawiają po angielsku, więc nie ma problemów z porozumieniem się nawet w sklepie czy autobusie.

Dojazd do Słowenii niestety nastręcza pewnych trudności. Najlepiej i najszybciej dolecieć tam samolotem. Niestety z Polski nie kursują do Słowenii samoloty żadnych tanich linii lotniczych, a bilet z Warszawy do Lublany kosztuje około 500 zł. Ja zdecydowałem się na podróż samochodem, ale przejazd prawie 1300 kilometrów w jedną stronę zajął mi dwa dni (z noclegiem w Czechach), a sama podróż nie należała do tanich. Do kosztów paliwa należy bowiem doliczyć opłaty za autostrady w Czechach, Austrii i oczywiście Słowenii.

W Słowenii tak naprawdę są 2 miasta: Lublana i Maribor. Ja miałem przyjemność przebywać w stołecznej Lublanie, która jest niewiele mniejsza od Bydgoszczy. Miasto jest czyste, ładne, spokojne i nie ma w nim zgiełku znanego nam z innych europejskich stolic. Dookoła Lublany rozciągają się góry i jest to jeden z powodów, dla którego nie wieją tam wiatry, a jak już wieją to nie można ich porównywać z tym, co mamy w Polsce. Komunikacja miejska w Lublanie to przede wszystkim autobusy. Niestety nie jest tak jak w Bydgoszczy, że kupujemy bilet, wchodzimy do autobusu i jedziemy. To byłoby zbyt proste. Istnieją trzy opcje opłat za przejazd. Opcja pierwsza – w siedzibie miejscowego przedsiębiorstwa zajmującego się przewozami kupujemy miesięczną urbanę (kartę którą przykładamy do specjalnych czytników po wejściu do autobusu) za 17 euro (cena dla studentów) na wszystkie linie. Do tej ceny musimy doliczyć koszt samej karty, który wynosi 2 euro. Opcja druga - urabnę kupujemy w specjalnych automatach ustawionych przy przystankach. Kartę możemy doładowywać za ile chcemy i kiedy chcemy w tych samych automatach. Cena karty to wciąż 2 euro, a cena jednego przejazdu to 80 centów. Opcja trzecia - płacenie telefonem. Dzwonimy pod specjalny numer (znajdziemy go bez trudu w każdym autobusie) i przykładamy to tego samego czytnika co urabnę. Koszt takiego połączenia to 80 centów. Należy jednak pamiętać, że aby płacić w ten sposób musimy mieć słoweński numer telefonu. Kolejną ciekawostką jest fakt, że wchodzić do autobusu można jedynie przednimi drzwiami, by pokazać kierowcy, że mamy czym „piknąć” (czytniki znajdziemy tylko w pobliżu kierowcy). Nie jest to zbyt rozsądne, zwłaszcza, gdy kilkunastu oczekujących na autobus pasażerów tłoczy się przy jednych drzwiach.

Lublański Uniwersytet (Univerza v Ljubljani) to największa uczelnia Słowenii. Jest to duży, państwowy uniwersytet chyba ze wszystkimi możliwymi wydziałami, rozmieszczonymi w różnych częściach miasta. O przyjęciu do szkoły decyduje konkurs świadectw, dlatego studiują tam najlepsi uczniowie z całego kraju. Z tego samego powodu nauka nie należy do łatwych i przyjemnych, a Erasmusi traktowani są tam jak wszyscy inni słoweńscy studenci. Co semestr jest tam około 200 zagranicznych studentów w ramach różnych programów wymiany i może dlatego Erasmusi nie mają tam żadnej taryfy ulgowej. Po przyjeździe czeka na nas masa formalności, która wydaje się nie mieć końca. Wędrówki od jednego biura do drugiego są chyba jednym z uniwersyteckich rytuałów. W wielkim skrócie wygląda to tak. Zaraz po przyjeździe, należy się zameldować w dwóch biurach międzynarodowych (głównym i wydziałowym) oraz pokazać się uczelnianemu koordynatorowi, z którym wybiera się przedmioty i zatwierdza wszelkie zmiany w learning agreement. Nie zajmie to nam 2 godzin, a niestety ok. tygodnia.

Jeśli chodzi o zakwaterowanie to generalnie możliwe są dwie opcje. Akademik lub kwatery prywatne. Aby otrzymać miejsce w akademiku należy powiadomić o tym uczelnię tak szybko jak to możliwe, a i wtedy nie możemy być w 100% pewni miejsca. Chętnych są tam tysiące. Wybierając kwaterę prywatną, musimy na pierwszych kilka dni wynająć sobie miejsce w hostelu (około 15 euro za dobę), a następnie udać się do uczelnianego biura, które pośredniczy w wynajmowaniu kwater przez studentów. Cena akademika waha się od 70 do 90 euro za miesiąc (istnieją tylko i wyłącznie pokoje dwuosobowe), a cena kwatery prywatnej od 150 do 300 euro. Akademiki są na dobrym poziomie i śmiało można w nich przeżyć semestr studiów. Akademik nie jest jednak wymarzonym miejscem do nauki. W czasie mojego pobytu w jednym z nich nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jestem jedyną osobą, która ma cokolwiek do zrobienia i w ogóle uczęszcza na jakieś zajęcia. Impreza zaczynała się tam w poniedziałek po południu (kiedy to słoweńscy studenci zjeżdżali do miasta) i kończyła się w piątek rano (kiedy słoweńscy studenci wyjeżdżali do domów). Zwolennicy nauki mają w akademiku bardzo utrudnione zadanie. Można to robić jedynie przez weekend.

Lublańskie kluby różnią się od tych, które znamy z Polski. Po pierwsze - (za wyjątkiem kilku dyskotek) stoją na znacznie niższym poziomie, po drugie - większość z nich jest rockowa, po trzecie - przebywając w klubie możemy czuć się zupełnie swobodnie i bezpiecznie. Osobiście widziałem kilka klubów bez żadnej ochrony, a w pozostałych rola ochroniarza polegała na przedarciu biletu wstępu. Nieprzyjemne sytuacje należą w Lublanie do wielkich rzadkości i dotyczy to zarówno przebywania w klubach, jak i nocnych powrotów do domu. Na ulicach jest po prostu spokojnie.

Walutą w Słowenii jest Euro. Sprawia to niestety, że wszystko jest tam drogie lub przynajmniej droższe niż w Polsce. Najtańsze piwo w markecie kosztuje 50 centów, ale już normalne miejscowe piwo (Union lub Laško) 90 centów. Cena piwa w klubie oscyluje wokół 3 euro, kawałka pizzy - 1,80-2,20 euro, najtańszej bułki - 19 centów. Student może przeżyć dzięki fantastycznemu wynalazkowi bonów studenckich. System działa następująco. Po przyjeździe do Lublany zakupujemy słoweńską kartę SIM w jednej z miejscowych sieci telefonii komórkowej (i tak musimy ją kupić, by przez następne miesiące tanio komunikować się ze znajomymi). Generalnie wszyscy studenci zagraniczni korzystali z usług sieci Simobil, a to ze względu na przygotowaną dla nich promocję. Po odebraniu legitymacji studenckiej udajemy się do sklepu tej sieci i za 1 euro dostajemy zestaw startowy z 5 euro na koncie. Tak przygotowani udajemy się do biura organizacji studenckiej ŠOU, gdzie na naszą kartę wgrywany jest system bonów. Co miesiąc otrzymujemy na kartę tyle bonów ile dni roboczych jest w miesiącu. W wybranych punktach w mieście (jest ich naprawdę dużo) możemy zjeść posiłek pomniejszony o kwotę subwencji państwowej - 2,59 euro. W danym punkcie gastronomicznym dzwonimy pod specjalny numer, przykładamy telefon do czytnika, czytnik odbiera naszą subwencję, a my odbieramy nasz tańszy posiłek. Genialne.
Parę słów należy się tez studenckiej organizacji uniwersyteckiej. ŠOU (Študentska Organizacija Univerze v Ljubljani) jest po prostu fantastyczna. Zajmuje się ona przygotowywaniem wycieczek (w tym zagranicznych) oraz najrozmaitszych imprez. Każdy zagraniczny student dostaje co tydzień maila z informacją o nadchodzących wydarzeniach. Nie można się nudzić.

Wyjazdu na semestr studiów w ramach programu Erasmus nie będę reklamował, bo to, że dla studenta jest to wspaniała przygoda powinno być dla każdego oczywiste. Mogę natomiast zareklamować Słowenię. Jeśli chcecie odbyć semestr studiów w pięknym, ciepłym, i nieodległym kulturowo kraju, Słowenia to doskonały wybór. Ja tam wrócę na pewno. Adijo!

Jacek Woźniak (Filologia)

Aktualności

PARTNERZY WSPÓLNIE TWORZYMY JAKOŚĆ

  • Polskie Towarzystwo Ekonomiczne
  • LOGON SA
  • Pojazdy Szynowe PESA Bydgoszcz SA Holding
  • BZWBK
  • Mobica
  • PIT
  • Sunrise System
  • Pracuj.pl
  • Rewital
© 2024 Wyższa Szkoła Gospodarki